Dr Katarzyna Kalata dla prawo.pl udzieliła eksperckiego komentarza dotyczącego spraw rozpoznawanych przez sądy powszechne dotyczących wykładni art. 9 ust. 2c ustawy o systemie ubezpieczeń społecznych. W wielu orzeczeniach sądy odchodzą od ugruntowanej linii orzeczniczej Sądu Najwyższego, przyjmując tzw. „kasową” koncepcję przychodu, uznając, że podstawą wymiaru składek jest wyłącznie przychód faktycznie wypłacony w danym miesiącu, a nie wynagrodzenie za pracę – niezależnie od momentu jego wypłaty. Takie podejście wywołuje poważne konsekwencje zarówno dla ubezpieczonych, jak i płatników składek. Tymczasem Sąd Najwyższy jednoznacznie orzekł w licznych orzeczeniach, iż „stosując art. 9 ust. 2c u.s.u.s., użytego w tym przepisie pojęcia „podstawa wymiaru składek na ubezpieczenia emerytalne i rentowe” nie można interpretować, posługując się art. 18 ust. 1 u.s.u.s. i utożsamiać go z przychodem zdefiniowanym w art. 4 pkt 9 tej ustawy. Należy bowiem zwrócić uwagę, że w orzecznictwie Sądu Najwyższego zostało już rozstrzygnięte, że użyty w art. 9 ust. 1a u.s.u.s. zwrot „podstawa wymiaru składek na ubezpieczenia emerytalne i rentowe” należy rozumieć jako wynagrodzenie za pracę wynikające z treści stosunku pracy, a nie jako przychód zdefiniowany w art. 4 pkt 9 tej ustawy” (wyrok SN z 13.04.2022 r., II USKP 155/21).
„Według danych Zakładu Ubezpieczeń Społecznych problem dotyczy około 900 tysięcy osób, czyli około 5–6 proc. wszystkich ubezpieczonych. W skali kraju to tysiące spraw, a jeśli błędna linia orzecznicza się utrwali, w praktyce może oznaczać zmianę orzecznictwa Sądu Najwyższego przez sądy powszechne” – podkreśla dr Katarzyna Kalata, radca prawny z Kancelarii Kalata. W ocenie ekspertki oznacza to realne zagrożenie dla jednolitości prawa, a także osłabienie autorytetu Sądu Najwyższego jako organu, którego rolą jest zapewnianie spójności orzeczniczej.
Na gruncie obowiązujących przepisów minimalne wynagrodzenie ma stanowić punkt odniesienia dla ustalenia, czy zleceniobiorca podlega obowiązkowym ubezpieczeniom emerytalnemu i rentowym z kilku tytułów. Jeśli jednak sądy przyjmują, że decyduje data przelewu, powstaje paradoks: dwie osoby wykonujące tę samą pracę i otrzymujące takie samo wynagrodzenie traktowane są odmiennie tylko dlatego, że jedna dostała wynagrodzenie 30. dnia miesiąca, a druga – dzień później. „Efekt tej błędnej interpretacji jest absurdalny: dwie osoby w identycznej sytuacji traktowane są zupełnie różnie – ta, która otrzymała przelew 30 lipca, nie płaci dodatkowych składek, a ta, która dostała go 1 sierpnia, już tak. To nie jest prawo – to loteria” – wskazuje dr Katarzyna Kalata.
Przyjęcie koncepcji „kasowej” powoduje poważne problemy praktyczne dla płatników. Zleceniobiorca może bowiem złożyć oświadczenie, że osiąga minimalne wynagrodzenie u innego zleceniodawcy, ale ten drugi nie ma żadnej pewności, czy i kiedy faktycznie nastąpiła wypłata. W rezultacie jego obowiązki składkowe stają się zależne od działań zupełnie innego podmiotu, co prowadzi do chaosu i utrudnia planowanie kosztów pracy. Pojawia się również niepewność po stronie samego ubezpieczonego, który przestaje mieć kontrolę nad tym, które źródło jego dochodu stanowi podstawę wymiaru składek w danym miesiącu.
Sąd Najwyższy wielokrotnie podkreślał, że w obszarze zbiegów tytułów ubezpieczeniowych konieczna jest jednolita interpretacja, respektująca konstytucyjne wartości, w tym zasadę zaufania obywatela do państwa.
„Sądy powszechne powinny stosować wykładnię ukształtowaną przez Sąd Najwyższy. Ignorowanie jej narusza zasadę jednolitości prawa i zaufania obywatela do państwa” – zaznacza dr Katarzyna Kalata. Jak dodaje, jedynym rozwiązaniem tej sytuacji jest przywrócenie spójności interpretacyjnej oraz respektowanie zasady, że o podleganiu ubezpieczeniom decyduje należne wynagrodzenie za miesiąc pracy, a nie arbitralna data przelewu. Tylko w ten sposób możliwe jest zapewnienie bezpieczeństwa zarówno płatnikom składek, jak i samym ubezpieczonym.
Z całym artykułem możecie Państwo zapoznać się na stronie prawo.pl klikając w LINK


